Od poniedziałku jesteśmy w szpitalu. Był to dla nas ciężki dzień, ponieważ Marcin do 14.00 musiał być na czczo, starałam się, jak mogłam, go zainteresować wszystkim tylko żeby nie myślał o jedzeniu. Było to trudne, gdyż mała współlokatorka na stole i na szafce przy łóżku miała wszystko to, co staram się przed Marcinem ukrywać (cukierki, żelki, batony, gumy i inne cuda). Ale w końcu zasnął i tym sposobem doczekaliśmy do badania, wyników jeszcze nie znamy. Marcin w tym cyklu startował już bez morfiny, miał tylko zestaw leków przeciwbólowych, które dzisiaj też zostały odstawione, gdyż Marcinek usilnie powtarza, że nic go nie boli, a ja potwierdzam. Energię ma za nas dwoje i wcale się nie skarżę, ale nie ukrywam, że jestem zmęczona, bo korytarz wąski a on urządza wyścigi wózkami ( no a ja pcham pompę i nie zawsze wyrabiam na zakrętach) :)
Teraz wreszcie udało mi się go przekonać, że trzeba odpocząć i przespać się chwilkę. Mamy wiedzą, że to jest ulubiona część dnia:)
A teraz z utęsknieniem czekamy na wyjście do "domu", czyli do Elternhaus.
Pozdrawiam:) mama
ps. ciągle na coś czekamy...
..i się doczekacie :)
OdpowiedzUsuńu nas ta najpiękniejsza pora dnia właśnie dobiegła końca ;)
to czekanie coraz lepiej mi wychodzi:)ale to chyba wogóle taka ludzka natura:)
Usuń:)
OdpowiedzUsuńA my też czekamy.... aż wrócicie. Tymbark pozdrawia:)
OdpowiedzUsuńDajcie szybciutko znać jak będą wyniki,
OdpowiedzUsuńuściski!
Basia
Czekam na następny wpis.
OdpowiedzUsuńOd niedawna podczytuję bloga, życzę wszystkiego najlepszego, siły a przede wszystkim zdrowia. Pozdrawiam Was z całego serca. Ania S
OdpowiedzUsuńdziękujemy:)
Usuń