We wtorek byłam z Marcinkiem na kontrolnej morfologii i biochemii, morfologia bardzo ładna, a dzisiaj zadzwoniłam po wyniki z reszty badań i pani doktor potwierdziła, że są równie dobre. W sobotę czeka nas pakowanie a w niedzielę jazda- kierunek Greifswald i spotkanie z Michałkiem Tryką.
I tak sobie myślę, jak nasze losy się dziwnie przeplatają. Pamiętam mój lęk i ogromny strach jak Marcin miał zostać przyjęty na "przeszczepy", czyli oddział Transplantologii w Prokocimiu, gdzieś podświadomie szukałam kontaktu z osobami, które to przeszły. I pewnego popołudnia, krążąc po korytarzach, widzę rodziców z dzieckiem rozmawiających z lekarzem z transplantologii- i w mojej głowie rodzi się myśl- oni tam byli, dali radę, jest nadzieja. Jak zawsze poszłam z Marcinem do szpitalnej kaplicy i tam widzę tych rodziców. I zadaję im pytanie, czy byli na tym oddziale a oni mówią, że tak, że ich córeczka ma neuroblastomę i że mocno wierzą, że wszystko będzie dobrze. Tam też wstąpiła we mnie nadzieja, że może i my damy radę?!Po wielu miesiącach wyjeżdżamy do Niemiec, z bloga wiem, że tam jest już Klaudia Pająk. Po przyjeździe spotykamy się i wtedy uświadamiamy sobie ( zarówno ja , jak i rodzice Klaudii), że spotkaliśmy się wcześniej- pewnego sierpniowego popołudnia w szpitalnej kaplicy w Prokocimiu....
A nie tak dawno okazało się, że wychodząc już z oddziału Transplantologii cali szczęśliwi, że jakoś przetrwaliśmy te trudne, bardzo trudne tygodnie, chcąc szybko zamknąć drzwi tego oddziału, żeby tam już nie wracać, mijamy się z inną rodziną, która właśnie zostaje przyjęta na oddział, a przed nią wiele cierpienia i ciężkich chwil, wtedy nie wiedziałam, że tą dziewczynką jest Alicja Kosmal...
Tak jakoś dzisiaj o Was dużo myślę, o mojej "Siostrze" Madzi, która jest sama w Niemczech z Michałkiem i wiem jakie to ciężkie, jakie żmudne są te dni, jak ciężko jest samej z dzieckiem, ile razy trzeba zacisnąć zęby i mimo wszystko się uśmiechnąć...myślę o Was...
No cóż chyba się denerwuję skoro te wspomnienia wracają. Ostatnio z Madzią rozmawiałyśmy kiedy te trzy miesiące zleciały?kiedy?szybko ten czas leci. Bardzo się boję ale wierzę mocno, że wszystko będzie ok, a najważniejsze, że Marcin jest o tym przekonany :) Ale jak to kobieta i matka muszę się martwić;) tym bardziej, że nasz zuch ma katarek, więc może być kłopot z zasypianiem do rezonansu, a może uda się przekonać, żeby go nie usypiali???ja wykonam z tysiąc piruetów, żeby go jakoś zająć podczas badania jak za pierwszym razem (grunt to niezłym aktorem być;) )
Marcinek codziennie wykonuje dla mnie rysunki a potem przybiega i pyta się" i co zaskocona jesteś?" :)
poddenerwowana mama pozdrawia
wszystko będzie dobrze Beatko, nie denerwuj się - nasza wiara czyni cuda :) buziaki dla Was! edit
OdpowiedzUsuńBeatko, pięknie napisane...aż się łza w oku zakręciła. Wierzymy głęboko, że jest dobrze i że już tak będzie...tak być musi! Trzymajcie się, pozdrawiamy ciepło!
OdpowiedzUsuńKochana poddenerwowana mamo - przytulam Cię do serducha i z wielkim spokojem mówię Ci, że wszystko będzie dobrze, bę -dzie! :) A Ty będziesz mile zaskocona ;)
OdpowiedzUsuńdobrej nocki
Beatko spokojnie widzisz sama że jest dobrze i tak już będzie!!!!Co złe już za wami!!!Pamietajcie że całe polskie Chiny trzynają za was kciuki!!Ucałujcie MAŁEGO WIELKIEGO CZŁOWIEKA!!!
OdpowiedzUsuń