Dzisiaj rano wstałam z myślą, że skoro jestem w Gliwicach to muszę zadzwonić do Izy. Oni w Zabrzu z Klaudią a my tutaj, w końcu to tak blisko. Wyczekałam do przyzwoitej pory i zadzwoniłam, po kilku słowach odebrało mi mowę, a łzy już pociekły...usłyszałam, że Klaudia odeszła nad ranem...;(
jak dziwne jest życie, w tym samym momencie dzieje się tyle rzeczy, jedni się rodzą, inni świętują, jeszcze inni siedzą w szpitalnych salach odliczając dni do wyjścia, a jeszcze inni w tym samym momencie tulą w ramionach swoje umierające dziecko - swój cały świat.
W trakcie choroby naszego syna poznałam wielu wspaniałych Rodziców i ich Waleczne dzieciaki, ale tak jak życie splotło nasze ścieżki z Izą i Jackiem to wciąż się nie mogę nadziwić.
chyba o tym pisałam...
tuż przed planowaną megachemioterapią i autoprzeszczepem Marcina, w sierpniu 2012 r będąc w Prokocimiu poszłam do kaplicy, wcześniej widziałam parę młodych ludzi z dzieckiem rozmawiającą z lekarzem z transplantologii, oni też przyszli do kaplicy. Nie wiem dlaczego, albo wiem z powodu wielkiego lęku i obawy przed tym co nas czekało, zaczepiłam ich, chciałam usłyszeć, że to możliwe, że i my damy radę, i usłyszałam te pokrzepiające słowa. Parę miesięcy później Tomek odbiera telefon z pytaniem, czy jedziemy na przeciwciała, czy jesteśmy zdecydowani, a pół roku później spotykamy się na badaniach w Niemczech z Klaudią i jej Rodzicami, wtedy też Jacek mi uświadamia, że my już widzieliśmy się, wtedy w kaplicy...Odtąd nasze ścieżki się przeplatają, spędzamy wspólnie czas podczas leczenia w Niemczech, z bólem serca przyjmuję informację, że Klaudia ma nawrót, a oni zawsze z radością i z uśmiechem na twarzy witają naszego syna
Iza i Jacek są dla mnie Bohaterami dnia codziennego, przykładem walecznych i kochających Rodziców, wszystko poświęcili dla swojej córeczki- Klaudusi, która zawsze pozostanie w mej pamięci z burzą loków, pędząca na hulajnodze uliczkami Greifswald...
Marcin powiedział, że tam (wskazując niebo) jest dobrze, że Klaudia odpocznie...
też płaczę...
OdpowiedzUsuńZ Bogiem
Magda
... :( :(
OdpowiedzUsuń